Rozdział II
Na drugi dzień Carlie wstała bardzo wcześnie. Wyszykowała się i wyszła do szkoły. Przed kioskiem czekały już Iga i Ania. Po godzinie czasu wszyscy byli, a 5 minut później wyjechali. W autobusie było bardzo wesoło. Niektóre dziewczyny włączały muzę z komórek, a inne podziwiały widoki. Żal było Magdy i Sylwii, które nie pojechały z powodu grypy. Po drodze wzięli dziewczyny z Sulejowa i udali się do Łodzi. Po dwóch godzinach byli na miejscu. Szybko wybiegły z busa i udały się w stronę ośrodka rekreacyjnego. Po chwili przebierały się w białe koszulki z czarnymi numerami i ciemno granatowymi spodenkami. Na hali pan dał im piłki do rozgrzewki. Każdy skład wziął po jednej i odbijali ją. Nagle po sali rozszedł się odgłos gwizdka. Wszystkie grupy ustawiły się i po chwili organizujący wyjaśnił zasady.
Dziewczyny jak zwykle dawały się z siebie wszystko. Jedynie na zawodach nie mogło się odbyć bez czegoś nadzwyczajnego. Przy ostatnim meczu zjawili się oni. Przeteleportowali się do środka, po czym Gronton przemówił:
Oddajcie nam dziewczynę.
Każdy był zdziwiony, ale także nie wiedzieli o co im chodzi. Nagle ciszę przerwała Charlie:
-Odłóżcie telefony, aparaty itp.- w tym czasie Łowcy zaczęli atakować. Lie , zrobiła barierę mentalną, po czym wybiegła z pomieszczenia, by nikomu się nic nie stało. Nikt nie wiedział co robić. Tylko Iga wiedziała o co im chodzi, lecz zdziwienie sparaliżowało ją. Pare minut a może nawet chwil minęło, gdy powróciła Lie. Biedna dziewczyna wpadła na salę sportową rozbijając ścianę.
Czarnoksiężnicy odpuścili gdyż i tak za bardzo się ujawnili przed śmiertelnymi.
Carlie jeszcze leżała pod gruzami, aż po paru sekundach na halę wkroczyli Zalansowie. Z nie wielką pomocą wyciągają nastolatkę z pod gruzów. Po chwili pan Tomasz opatrzył dziewczynę i wszyscy wrócili do ,,niezwykłych” zawodów. Udało się drużyna wraz z nią zajęła I miejsce w KinderSporcie.
Radosne dziewczęta szybko pobiegły w szatni.
-Nie mogę uwierzyć, że wygrałyśmy- rzekła szczęśliwie Ania.
-Naprawdę mieliśmy szczęście. Carlie kim oni byli?- zapytała Magda.
Carlie jednak milczała, zamyślona głęboko w sobie nie uważała co mówią inne osoby w tym pomieszczeniu. W busie nikt na Lie nie zwracał ani nie przeszkadzał jej w obmyślaniu.
W domu mama zrobiła jej okład, a ona przykładając do głowy go rozwiązała całą zagadkę. Po chwili tata wszedł do pokoju.
- Wiem wraz z mamą co się stało na zawodach- zaczął ojciec- postanowiliśmy dlatego, że nie będziesz jeździć na zawody, konkursy i tym podobe, bo inaczej wymyślimy najgorszą karę dla ciebie.
- Dlaczego?- spytała się niewinnie.
- Nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale jesteś naszą córką i nie wiesz, że jesteś wyjątkową osobą.- odparł tata.
Po tej odpowiedzi Lie ściągła kompres, zostawiła go na kanapie i poszła do kuchni a rodzice za nią.
-Co chcesz? Zrobię Ci kanapki.- rzekła mama dotykając ją.
- Nie dotykaj mnie!- krzyknęła i odepchnęła mame.
-Uspokój się.- zaczął ojczym- Jesteśmy Twoimi rodzicami i możesz nam powiedzieć co Cię trapi.
Pochwyciła gwałtownie nóż i omijając rodziców wybiegła na podwórko.
- Przestań bo zrobisz sobie krzywdę albo nam.- powiedziała spokojnie mama.
-Może i nabraliście wszystkich, że jesteście moimi rodzicami ale o mnie zapomnieliście, że na mnie nie działają wasze sztuczki, Łowcy.- odparła Lie przebiegle.
- O nie moja panno! Odwołaj to przecież jesteśmy Twymi rodzicami.
-Chyba masz rację…- rzekła pomału kładąc nóż na ziemię. Doszła do połowy gdy dodała- Nagragonie!
W tym momencie rzuciła nóż w stronę podszywaczy. Carlie szybko pobiegła na pole. Och, prawie jej nie trafił magiczny pocisk Damiana, który udawał jej ojca.
Damian po chwili zduplikował atak i oba w tym samym czasie trawiły w uciekając Lie. Od razu gdy zaklęcie przestało działać podszedł Darek i zaczął sprawdzać czy dziewczyna żyje.
-Ledwo bije jej serce- rzekł Darek odwracając się.
Dla Łowców był to ostateczny znak-zostawić ją i niech umiera. Już po kilku sekundach Główny Łowca wraz z uczniami przeteleportowali się do kwatery, która znajdowała się we Włoszech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz