Rozdział III
Po godzinie czasu Carlie wiedziała, że nie bezpieczeństwo minęło i może przestać udawać. Ciekawe jak to by było gdy naprawdę dziewczyna by umarła? To już i tak było nie aktualne Lie zawsze miała w sercu to czego Łowcy nie mogli mieć- miłość, wiara, nadzieja i dobroć. Po tym incydencie nie mogła się otrząsnąć. Znaleźć dom, a potem go stracić. Miała przez to pustkę w sercu, w szkole wszyscy się od niej odwrócili nawet Ci, którzy nie pojechali na zawody, bo Klaudia musiała im wygadać. Na zajęciach w grupach lub parach nikt jej nie chciał. Życie Carlie Carley stało się koszmarem. Dla niej największym wsparciem byli nauczyciele i Iga, którzy ją rozumieli. Widać, że plan Czarnoksiężników wypełniał się z każdym dniem coraz lepiej. W końcu po tych kilku dniach Lie straciła ochotę do życia.
Z tych uczuć zrobiła piosenki na nowy album muzyczny. Zrobiła powrót swojej drugiej osoby, która wyglądała trochę inaczej niż ona. Włosy miała do pępka i oczy miała brązowe. Powrót Alice na sceny lekko pomógł Carlie zapomnieć o sytuacji w której się znajdowała. Wszystko po małej przerwie w edukacji nabrało dla niej sensu i spostrzegła się jak kiedyś normalnie. Z tego powodu zdecydowała, że woli wrócić do przyjaciół niż być z powrotem w branży. Na następny dzień w szkole Carlie rozmawia z panią Paris:
- Czy mogła by mi pani wytłumaczyć z algebry ostatni dział?- spytała się Lie.
-Ależ oczywiście. To czego nie rozumiesz?
- Coś się stało?
- Nie, a dlaczego pytasz dziecko?
- No bo pani taka…. Smutna.
Zapadła cisza milczenia. Nagle pani rzekła:
- Powiem ci na ucho, ale nikomu nie możesz powiedzieć.
- Dobrze.- odparła i podeszła do pani.
- A więc twojej przyjaciółce Sylwii zmarł tata ubiegłej nocy i zostawił ją, a także jej rodzeństwo.
- Ale Alex nie jest jeszcze pełnoletnia- wybuchła Carlie nie dowierzając.
- Nie pójdą do Domu Dziecka, ale przygarnie ich ciocia Daria.
Po tej odpowiedzi zadzwonił dzwonek na lekcję. Pani Paris wzięła dziennik i poszła na lekcję do VI klasy.
Lie pomyślała sobie w głębi serca- To dlatego nikt na mnie nie zwraca uwagi. Każdy chcę być miły dla niej i jak najbardziej jej pomóc.
Po chwili wynikły z tego myśli jakby to ona powiedziała, że nie ma rodziców, ale spojrzała też na skutki i postanowiła to zachować między sobą a Jaredem.
W domu przeglądała pamiątki , ujrzała prezent od Jareda, na którym znajdowali się oni trzymający się za ręce. Nagle uświadomiła sobie- po prostu brakuje mi Jareda i miłości, którą mi dawał codziennie, dlatego serce mi krwawi. Wtem w jej domu pojawił się Joe.
- Nie wyjeżdżaj Carlie, proszę – rzekł Joe próbując ją przekonać. Jednak Lie przez chwilę nie odpowiadała. Nagle:
- Przykro mi, ale muszę…
- Nie, wcale nie musisz- rzekł uparcie i kontynuował.- Dla mnie jesteś najważniejsza. Wiem co do niego czujesz, ale popełniasz wielki błąd mu na Tobie nie zależy, gdy zależało nie zostawił by Ciebie na pastwę losu.
- Nie przekonasz mnie.
- W takim razie zrób coś dla mnie i choć na film do kina.
- Dobrze, lecz kiedy wrócimy z seansu od razu wyjeżdżam.
Po kilku minutach stali przed kasą.
- Na jaki chcesz pójść film?- spytał Joe.
- Obojętnie, choć najbardziej pasuje mi jakikolwiek horror.- odparła.
Wzięli bilety i poszli na salę. Gdy siedzieli Joe powiedział do Carlie:
- Jeśli się będziesz bała to możesz się przytulić.
W połoie filmu Joe nagle wyszedł.
-Joe wszystko w porządku- powiedziała dotykając go- masz gorączkę.
-Carlie muszę już iść- rzekł i wyszedł z kina.
Dziewczyna nie wiedziała co się dzieje. Na drugi dzień postanowiła zadzwonić. Włączyła się tylko sekretarka:
-Nie mogę teraz odebrać. Proszę zostwa wiadomość.
-Hej Joe. Twój tata dzwonił i mówił, że masz monolukleozę. Zdrowiej jak najszybciej. Oddzwoń gdy będziesz miał czas-powiedziała i rozłączyła się.
Od rana cały czas wydzwaniała i za każdym razem zostawiała inną wiadomość.
Po południu zdecydowała się pojechać do niego.Zapukała do drzwi. Po chwili otworzył Bogdan:
-Witaj Carlie. Nie możesz się zobaczyć z Joe jest chory- odezwał się.
-Muszę go zobaczyć- powiedziała, unikając go i wchodząc do pokoju Joe.
Zobaczyła Joe śpiącego na łóżku. Wyjrzała przez okno, ujrzała Sama i jego bandę, o której Joe jej mówił w kinie. Wyszła z domu i poszła im naprzeciw.
-Możecie go zostawić w spokoju- rzekła.
-My mu tylko pomagamy, kwiatuszku- odparł.
Po tej odpowiedzi Lie uderzyła Sama z liścia.
-Sam uspokój się- mówił do niego Bill.
Jednak Sam był tak zdenerwowany, że....
-Carlie odsuń się- krzyknął Joe biegnący do nich.
Gdy skoczył on i Sam ,,przemienili się".
-Zabierzcie Carlie w bezpieczne miejsce- powiedział Bill.
-Chodź- rzekł Mariusz, biorąc ją za rękę. W pewnym momencie podnieśli ją i pobiegli przed siebie. Po godzinie zatrzymali się przed mały, zielonym domkiem. Weszli do środka. Przy stole siedziała dziewczyna z blond włosami i jednym okiem niebieskim a drugim białym przez, które przechodziła prawie nie widoczna rysa.
-Poznajcie się. To jest Ramona, a to Carlie- powiedział nagle Mariusz.
Po paru minutach zjawiła się reszta. Joe pokiwał głową,aby Lie z nim wyszła Spacerowali po lesie
gdy nagle on zaczął:
-Teraz widzisz kim jestem.
-Tak. Ładna mi monolukleoza- powiedziała śmiejąc się.
- Bogdan tak tylko powiedział, by nikt się o tym nie dowiedział-rzekł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz